Suzuki Tl1000r pierwszy raz zobaczyłem jako nastolatek i od razu się w nim zakochałem nawet nie wiedząc że będę kiedyś jeździł na moto. Dwadzieścia lat później kupiłem swoje marzenie. To jest mój pierwszy wpis, zrobię też kolejny jak już trochę bardziej go poznam.
Po przeczytaniu opinii na internetach, nie chciałem go kupować jako pierwsze czy nawet drugie moto. Pojeździłem parę lat na innych sprzętach (nudnym gsx600f i fajnej kawie 636) i pośmigałem na kilku trackdayach i kursach bezpiecznej jazdy na moto (polecam). Teraz kiedy już byłem gotowy go kupić.. nie mogłem go migdzie znaleźć. Po prostu nie ma ich juz w sprzedaży a jeśli są to paździerze do remontu albo za gruuubą kasę. Znalazłem jeden w Czechach (sprawny technicznie ale owiewki pociorane) i zwlokłem go do PL.
Pewnie wzruszyła was moja historia więc przechodzę już do konkretów. Po pierwsze motocykl rzeczywiście jest dosyć ciężki i nieporęczny jak na sporta ale idzie się do tego szybko przyzwyczaić nawet po przesiadce z 600tki. Po drugie pozytywnie zaskoczyła mnie kultura pracy sprzęgła (wspomagane hydraulicznie) chodzi miękko i jest nawet chyba wygodniejsze niż w mojej 636. Podobnie ze skrzynia biegów. U mnie biegi wchodzą wyczuwalnie, lekko i przyjemnie (lepiej niż w 636) więc jeśli wasze egz. mają inaczej to może czas na remont? Silnik rzadko odpala na zimno po pierwszym kręcęniu, to fakt. Na ciepłym od strzała. Chodzi jak sieczkarnia, trzeba to polubić lub go sprzedać. Mój motor na początku nie hamował, na szczęście oplot i klocki brembo (nie wyścigowe, uliczne) spowodowały że teraz robi to całkiem skutecznie jak na taki ciężki sprzęt. Vka rzeczywiście fajnie się zbiera z dołu i jest przyjemna w jeździe ale motor zdecydowanie nie lubi małych prędkości. Przy turlaniu się szarpie, trzeba pomóc sobie sprzęgłem. Od 4000 jest gładki przyrost momentu i moto fajnie idzie. Szału z przyspieszeniem też nie ma bo to tylko 130 kuni jak w 636 ale inaczej oddawane (dla mnie fajniej). Zupełnie wystarczy na miasto, gdzie i tak łatwo się zapomnieć i lecieć ponad 140km/h.
Pomimo wszystko uważam że opinie o TLRce jako o motocyklu bardzo trudnym w prowadzeniu są mocno przesadzone. Da się nim jeździć spokojnie (jeździłem w lutym z serwisu), jeśli nie traktujesz gazu zero jedynkowo, robisz przegazowki a na niskich prędkościach pomagasz sobie sprzęgłem to jest do ogarnięcia. Mocno hamuje silnikiem jak to vka ale można to polubić. Nie jest to sprzęt dla początkującego ale nie jest też tak tragiczny. Daje frajdę z jazdy jak nic innego, jest duży i piękny. Na razie jedynym problemem jest jego wiek. Czasem trzeba coś uszczelnić lub wymienić ze starości. Części ekspoaltacyjne są dostępne dosyć tanio (dzielił niektóre części z 1000s) i dużo używanych gratów z rozbitków można też znaleźć. Na razie nie żałuję zakupu, dalej jestem w nim zakochany i uczę się jeździć (powoli wchodzi pamięć mięśniowa). Zrobię jeszcze update jak zdobędę na nim większe doświadczenie. Do usłyszenia ;)