Zacznijmy od tego, że to chińczyk ale naprawdę dobrze wykonany. Dodatkowo modele do roku 2014 były robione nieco lepiej niż obecne (chociażby opony, które wcześniej były bezdętkowe a obecnie słyszałem o dętkowych). Ten model i model 123 są uznane za najbardziej udane i nadal produkowane. 123 ma lepszy silnik i wałek równoważący, którego brak w 121, poza tym z tyłu ma tarczę a 121 bęben, no i amortyzatory 123 są lepsze. W 121 nie uświadczysz też schowka pod siodełkiem. Za to 121 przypomina rasowego scramblera i jest konstrukcyjnie prosty do bólu. Silnik jest na bazie Hondy i nie sprawia problemów. Osoby, które na niego narzekają albo w życiu nim nie jeździły albo porównują go do maszyn typu Honda Varadero. Zobaczcie tylko ile kosztuje 28 letnia Varadero. Największa wada chińczyków to drobnostki i spasowania, ale po kolei. Na początek powiedzmy, że 121 jest najzrywniejszą ze 125 ccm (nie rozpatruję tu KTMa czy podobnych ale maszyny do 10 tysięcy złotych). Brak wałka jest odczuwalny. Wibracje pojawiają się w okolicach 5000 obrotów. Maksymalna prędkość tego pojazdu to 100 km/h, przy czym najfajniej jedzie się 85 km/h. Ma ręczną, pięciobiegową skrzynię o układzie normalnego motocykla. To mała pojemność a więc trzeba się trochę nazmieniać biegów. Wadą tego modelu są hamulce, które raczej spowalniają pojazd, niż go zatrzymują oraz słabej jakości łańcuch, który wyciąga się jak guma z majtek. Poza tym lubią się przepalać diody, które są słabo widoczne w ostrym świetle. Jest na oponach CST, które raczej z uwagi na twardość i kształt bieżnika nie nadają się na deszcz. Nie oszukujmy się, cena nie bierze się znikąd. Mój, nowy kosztował 4499 zł i jak za taką kasę to jest rewelacja. Skrzynia pracuje płynnie a moto prowadzi się lekko. Jest lekki, jego waga to 110 kg a więc bardzo zwrotny i ładnie przyśpiesza. Najlepiej gdy łańcuch dojdzie do 3/4 naciągu wymienić napęd na coś firmowego a diody na ledy i problem zniknie. Co do odkręcających się śrub, to bzdura. Moto na wyższych obrotach ma spore wibracje i jak ktoś lubi stale grzać, to niestety ale co 500 km powinien sobie sprawdzić połączenia śrubowe, które mogą się lekko poluzować ale nie odkręcić. Przy pierwszym naciągu łańcucha miałem problem z odkręceniem śruby koła, tak mocno była dociągnięta a więc jakoś się nie odkręciła. Luzują się drobne połączenia, jak np. śruby lampy. Co do rdzy, to nie zauważyłem aby był bardziej podatny od japońców. Wszystko zależy jak trzymasz. Mój jest garażowany, pewno jakby stał pod chmurką tobym szybciej niż w japońcach zobaczył rdzę ale mnie to nie dotyczy. Zawieszenie jest twarde a wygoda kanapy średnia. Tu również producent zaoszczędził. Nie ma za to problemu z serwisem i częściami, które są śmiesznie tanie w porównaniu z japońcami. Wiele osób oburza się na nazwę "Junak". Ja myślę, że to dobrze, że ktoś kupił prawa do niej i jej używa, niżby miała popaść w zapomnienie. Poza tym nie ma co gloryfikować starego Junaka 350 ccm. Kto nim jeździł to wie o co chodzi (zachlapane nogawki) a obecne modele są restaurowane przy pomocy obecnych części i nowych materiałów a więc ich jakość jest lepsza. Można na necie zobaczyć materiały o ludziach, którzy tymi maszynami robili przebiegi po 60000 km i nic. Zapomniałbym, moto jest oczywiście chłodzone powietrzem, bak mieści 15 litrów a spalenie przy ostrzejszej jeździe wynosi około 3,2 l/100 km. Jest na gaźniku, nie wtrysku. Można nim jeździć na kat. B. Jak na mój gust moto jest ładne i zrywne, przy tym oszczędne i raczej się nie psuje a jeśli tak to jakieś drobnostki (elektryka, wskaźniki itp). Po naprawie z reguły problem już nigdy nie powraca. Wymaga częstego podciągania łańcucha i trzeba uważać w deszczu, bo opony i hamulce niepewne ale za tą kasę ja nie mam pytań. Konkurencja nawet nie zbliża się do tej ceny a używana japonia w klasie 125 ccm to duże ryzyko. Picownicy już wyczyścili całą Europę ze szrotów:) Jeśli ktoś mało jeździ, chce moto do zabawy lub dojazdów do pracy a nie ma kasy na kosztowne remonty, to propozycja idealna. Jeśli nadal myślicie o używanym japońcu to pamiętajcie o starej zasadzie: "nieważne na zakup czego cię stać ale co jesteś w stanie utrzymać." Pytany, czy kupiłbym ponownie? Bez zastanowienia odpowiadam TAK. Lubię swojego Junkersa i jak do tej pory mnie nie zawiódł.
Ps. Czarny wygląda lepiej:)